W nim Swoboda zwyciężyła z kolejnym rekordem kraju – 6,99, choć na początku na tablicy ukazał się rezultat 7,00. To dziesiąty wynik w historii lekkoatletyki na tym dystansie. Polka dzięki temu jest samodzielnie trzecią najszybszą Europejką. Tylko 0,07 s brakuje jej do rekordzistki świata – Rosjanki Iriny Priwałowej.

Konrad Czerniak zajął drugie miejsce na 100 m st. dowolnym w zawodach rozgrywanych na krótkim basenie w Tokio w ramach Pucharu Świata. Rekord świata w rywalizacji sztafet mieszanych na 4×50 m st. zmiennym ustanowili Australijczycy. Polak przepłynął dystans 100 m w czasie 46,73 s. Tym samym ustąpił miejsca tylko Rosjaninowi Władimirowi Morozowi – 45, Tokio wystąpił także Paweł Korzeniowski, który był czwarty na 200 m st. motylkowym ( Najszybszy okazał się Chad Le Clos ( Południowoafrykański pływak cztery dni wcześniej podczas zawodów PŚ w Singapurze ustanowił rekord globu w tej konkurencji – W sobotę w stolicy Japonii wygrał również rywalizację na 50 m st. motylkowym oraz 400 m st. kolei australijska sztafeta na 4×50 m st. zmiennym poprawiła ustanowiony przez siebie we wtorek rekord świata z na Wewiórkowski, fot.

Szykuje się do pokonania kanału La Manche. fot. archiwum prywatne. Piotr Biankowski jest pływakiem ekstremalnym. Zaczynał od pływania w zimnej wodzie na dystansach poniżej 500 m. W zawodach startował nawet na Syberii, a na koncie ma już nawet medale mistrzostw świata. Niedawno w ponad 10 godzin przepłynął trasę Gdańsk-Hel. Zdobycie srebrnego medalu mistrzostw Europy dużo znaczyło dla Katarzyny Wilk-Wasick. Rozemocjonowana pływaczka powstrzymywała łzy podczas wywiadu po wyścigu, ale zarówno ona, jak i my, mamy nadzieję, że sukces w Budapeszcie to dopiero początek. Bo główny cel stanowią oczywiście igrzyska. Co będzie musiała zrobić Polka, aby zdobyć pierwszy polski medal olimpijski w pływaniu od 2004 roku? Stanąć w szranki z plejadą gwiazd. Mistrzynie olimpijskie, mistrzynie świata, rekordzistka globu i rekordzistka Azji – do wyboru, do koloru. Na dystansie 50 metrów kraulem roi się od utytułowanych zawodniczek. Nic w tym dziwnego, bo przecież mówimy o jednym z wyścigów, które wzbudzają największe emocje. To właśnie jedna długość basenu, pokonywana najszybszym ze stylów, determinuje w końcu, kto jest najszybszy na świecie. W ubiegłym roku często “najszybszą na świecie” nazywano Wilk-Wasick – bo podczas Międzynarodowej Ligi Pływackiej, jedynej dużej imprezie, która przypadła na rok 2020, Polka niemalże nie miała sobie równych. Przegrała tylko jeden wyścig, zajmując w nim drugie miejsce. To wszystko jednak przeszłość, a sama impreza, co należy podkreślić, miała miejsce na krótkim basenie. Zasadnicza różnica między basenem 25-metrowym a 50-metrowym, jest oczywiście taka, że w pierwszym większe znaczenie mają technika, nawroty, a w drugim pływanie na dystansie. Koleżanka z kadry Wilk-Wasick, Alicja Tchórz, podkreślała w rozmowie z nami, że nie ma się co martwić – bo polska sprinterka akurat na dłuższych odcinkach powinna być jeszcze lepsza. Ale należało to w obecnym sezonie potwierdzić. Czekaliśmy zatem na mistrzostwa Europy, na których Polka celowała w pobicie rekordu Polski. Było wiadome, że czas jak na standardy światowe, szału nie robi. Misja skończyła się sukcesem – najlepszy wynik w kraju uzyskiwała trzykrotnie, w finale płynąc Teraz powstaje pytanie – skoro ten wynik wystarczył na medal ME, czy wystarczy również na IO? Czy może jednak w Tokio będzie trzeba pływać jeszcze szybciej? Pierwsza myśl: owszem, będzie trzeba pływać szybciej, bo w rywalizacji znajdą się również zawodniczki spoza Europy. Zobaczmy jednak, jak wyglądały finałowe czasy na poprzednich olimpijskich imprezach. W 2016 roku żadna finalistka wyścigu na 50 metrów kraulem nie zeszła poniżej 24 sekund (rekord świata to Aż sześć zmieściło się jednak w przedziale – Na brązowy krążek potrzebne było – tyle popłynęła emerytowana już Aliaksandra Herasimenia. W 2012 roku natomiast złota medalistka, Ranomi Kromowidjojo (która wyrosła na jedną z faworytek w Tokio), zanotowała czas Dalej już robi się przepaść – do drugiego miejsca wystarczało a trzeciego Cofać się dalej nie ma sensu, bo znajdziemy się w czasach strojów poliuretanowych. Zresztą – wszystko, co w przeszłości, nawet imprezę w Rio, musimy traktować z przymrużeniem oczu. Bo pływanie to sport, który stale idzie do przodu. Czasy, w których zawodnicy pokonują dane dystanse, wciąż się zmieniają. To nie lekkoatletyka, gdzie poszczególne rekordy świata sięgają jeszcze XX wieku. Powiedzmy więc tak – Kasia będzie musiała pływać naprawdę szybko, a my jesteśmy pewni, że ma jeszcze sporo zapasu. A jakie zawodniczki spotka na sąsiednich torach? Nieobecna Zacznijmy od Szwedki, którą śmiało możemy określić mianem najlepszej sprinterki ostatnich lat. Sarah Sjostrom seryjnie zdobywała medale wielkich imprez w wyścigach na 50 i 100 metrów, i to dwoma stylami – kraulem i delfinem. W ubiegłym roku stanęła w szranki z Wilk-Wasick – podczas Międzynarodowej Ligi Pływackiej. Wygrała o 0,06 sekundy, kończąc tym samym serię “bez porażek” naszej pływaczki. Polka nie wydawała się jednak specjalnie tym dotknięta – kamery uchwyciły jej uśmiech, tuż po tym, jak dobiła do ściany basenu. Można uznać, że był to pewien wyraz zdrowego niedosytu, coś na zasadzie: tym razem mnie ma, ale tylko tym razem. Co jednak ciekawe, Sjostrom nie pojawiła się w Budapeszcie na ME (broniłaby aż czterech tytułów w wyścigach indywidualnych). Wszystko przez kontuzję. W lutym tego roku Szwedka… poślizgnęła się na lodzie. I pechowo upadła na łokieć. Na tyle pechowo, że wymagana była operacja, a także użycie metalowych fragmentów w celu stabilizacji. Przez trzy tygodnie nie mogła pływać wcale. Po tym czasie wróciła do wody, ale używała w niej tylko nóg. Dopiero pod koniec kwietnia była w stanie angażować całe ciało, ale wciąż zachowywała ostrożność. I przez pozostałości kontuzji odpadł jej delfin – stawiała tylko na pływanie kraulem. Generalnie – mówimy o naprawdę sporym pechu. Sjostrom na ten moment wciąż nie zaliczyła swojego pierwszego, wiosennego wyścigu w 2021 roku. Zamierza wziąć udział dopiero w zawodach we Francji 1-2 czerwca. Wtedy poznamy jej formę – ale sama zawodniczka podkreśla, że nie ma co oczekiwać cudów. I to nie w kontekście pierwszych wyścigów po kontuzji, ale igrzysk. – Znajdą się ludzie, którzy wciąż będą mówić o mnie jako faworytce, ale nie powinniście oczekiwać trzech złotych medali i trzech rekordów świata – mówiła. Szwedka zaznaczyła też, że prawdopodobnie nie będzie w Tokio pływać na 100 metrów delfinem (w Rio zdobyła na tym dystansie złoto). Trudno się temu dziwić, skoro wciąż nie może używać tego stylu na treningach. Reasumując – chcielibyśmy powiedzieć, że naszej zawodniczce odpadła największa rywalka, ale oczywiście należałoby się z takimi komentarzami wstrzymać. Sjostrom ma bez dwóch zdań mało czasu na zbudowanie wysokiej formy, ale kto wie? Nigdy nie powinno się w końcu skreślać rekordzistki świata. Ameryka Stany Zjednoczone mają to do siebie, że nigdzie nie znajdziemy tylu utalentowanych pływaków na każdym dystansie. To podobna sprawa, jak w amerykańskiej lekkoatletyce – stawka jest tak szeroka, że na igrzyska mogą nie pojechać zawodnicy, którzy w innych reprezentacjach robiliby nieraz za nadzieje olimpijskie. Zatem – jeśli chodzi o 50 metrów kraulem, dałoby się wspomnieć o niejednej pływaczce. Osiemnastoletnia Torri Huske zanotowała w tym roku czas (szósty wynik w historii amerykańskiego pływania). Szesnastoletnia sensacja Claire Curzan jeszcze lepiej radzi sobie na setkę delfinem, ale jest groźna również w sprintach kraulem (jej życiówka to… Znana z sukcesów w sztafetach Abbey Weitzeil ( również powalczy o kwalifikację indywidualną. Fakty są jednak takie, że wszystkie oczy w Tokio będą zwrócone – przynajmniej początkowo – na Simone Manuel. Śmiało można powiedzieć, że obok Katie Ledecky, największej gwiazdy amerykańskiego pływania, będzie to najbardziej medialna pływaczka z USA. Mówimy o typowej sprinterce – pływa tylko na 50 i 100 metrów kraulem, ale ze względu na narodowość ma również okazję do sięgania po liczne medale w sztafetach. Z tego powodu “obłowiła” się na ostatnich pływackich mistrzostwach świata. W 2019 roku w Gwangju mogła świętować zdobycie 4 złotych medali i 3 srebrnych. Jeden z tych triumfów przypadł właśnie na 50 metrów kraulem. Tego więc Amerykance nie można odebrać – jest aktualną mistrzynią świata. Co za to nie stoi po jej stronie? W pewnym stopniu… rekordy życiowe, jeśli już naprawdę musimy się czegoś przyczepić. Bo w swoim najlepszym wyścigu popłynęła – to dziewiąty wynik w historii (Wilk-Wasick ma szesnasty). Możemy więc Manuel zarzucić, że mimo faktu, iż w czołówce światowej jest od lat, nie potrafiła aż tak wyśrubować życiówki. To jednak nie przeszkadzało jej w zdobywaniu medali. Rywalki nieraz wypadały lepiej na przestrzeni roku, ale kiedy przychodziło, do najważniejszych wyścigów, ona ucierała im nosa. Jak Manuel wypadała w tym roku? W marcu pokonała Wilk-Wasick w zawodach w San Antonio. Popłynęła przy Polki. W maju natomiast, kiedy na ME padały wyniki w okolicach 24 sekund, Manuel zanotowała W pierwszym przypadku mówimy jednak o okresie budowania formy, a w drugim – o słabiej obsadzonym starcie. Trudno z tego wszystkiego wyciągać większe wnioski. Pewne jest za to, że Simone Manuel to jeden z tytułowych “rekinów”. Silna Europa Bez wątpienia wielkie rywalki Polka ma również na Starym Kontynencie. To właśnie z Europy pochodzą dwie ostatnie mistrzynie olimpijskie na dystansie 50 metrów: Ranomi Kromowidjojo oraz Pernille Blume. Podczas minionych mistrzostw Europy uzupełniły zresztą podium obok Wilk-Wasick. Zacznijmy od złotej medalistki z Rio. Blume sięgnęła po ten tytuł nieco niespodziewanie. W kolejnych latach udowodniła jednak, że nie było mowy o przypadku. Raz po raz udowadniała, że jest świetną sprinterką. Podczas finałowego wyścigu mistrzostw Europy w 2018 roku ustanowiła nowy rekord życiowy i jeden z najlepszych czasów w historii – Przegrała jednak ze Sjostrom, która była o jedną setną sekundy szybsza. Za Dunką w ciągu ostatnich lat ciągnęły się problemy zdrowotne. Po igrzyskach w Rio narzekała na powracający uraz nadgarstka. W 2019 roku przeszła za to poważną operację na serce – po tym, jak wykryto u niej wrodzoną wadę. Natomiast kilka miesięcy temu dopadł ją koronawirus. Jak ujawniła na Instagramie – choroba ciągnęła się za nią długo i sporo ją kosztowała. Patrząc jednak na formę podczas ME – po Covidzie nie ma już śladu. Blume, podobnie jak nasza zawodniczka, sięgnęła po srebrny medal. Jeszcze szybsza w Budapeszcie była Kromowidijojo. Sprinterka, która blisko topu utrzymuje się już od kilkunastu lat. Po pierwsze złoto igrzysk sięgnęła jeszcze w Pekinie. Była częścią zwycięskiej sztafety 4×100 stylem dowolnym. W Londynie triumfowała już indywidualnie – na 50 i 100 metrów. Dopiero w Rio zderzyła się ze ścianą – w finałach zajmowała 5. i 6. miejsce. Holenderka nie poradziła również podczas mistrzostw świata w 2019 roku. Nie przywiozła z tej imprezy medalu. Ale cóż, jak widać – rok olimpijski sprawił, że weteranka “obudziła się do życia”. W tym roku jest numerem jeden w światowych tabelach. Jej wyniku z finału w Budapeszcie – – żadna zawodniczka na razie nie poprawiła, choć oczywiście będzie do tego niejedna okazja. Co też warte podkreślenia – Wilk-Wasick wie, jak wygrywać z Holenderką. Udowodniła to podczas ubiegłorocznej Międzynarodowej Ligi Pływackiej, pokonując ją na dystansie 50 metrów kraulem. Nic tylko trzymać kciuki, aby w Tokio ta historia się powtórzyła. Ile jeszcze? Wymieniliśmy już cztery mistrzynie olimpijskie, ale na tym nie kończą się zdolne sprinterki. Apetyt na medal w Tokio będzie miała też Cate Campbell. To Australijka, która w przeszłości… wielokrotnie rozczarowywała. Jak na to, że osiągała fantastyczne czasy, jej gablota z indywidualnymi medalami jest bowiem dość pusta. Zdobyła brąz w Pekinie na 50 metrów kraulem, na MŚ w 2009 i 2019 roku sięgała po brąz, w Kazaniu w 2013 roku wyrwała srebro. Ani razu jednak – jeśli chodzi o dwie największe imprezy na długim basenie – nie kończyła rywalizacji na 50 metrów na najwyższym stopniu podium. Australijka to również zawodniczka po przejściach. Odpuściła sobie cały sezon 2017, aby odpocząć od pływania (to łączy ją z Wilk-Wasick, która miała dwuletnią przerwę). W 2018 roku zaś zdiagnozowano u niej czerniaka, którego z sukcesem usunięto. To wszystko jest już jednak dawno za nią. W tym roku imponuje formą – podczas zawodów w Sydney popłynęła Wśród kandydatek do finału czy nawet miejsca na podium warto wspomnieć też o jej koleżance z kadry Emmie McKeon (która generalnie uchodzi za specjalistkę od dłuższych dystansów niż 50 metrów, ale w tym roku osiągnęła a także Azjatkach. Liu Xiang zwyciężyła na 50 metrów kraulem w chińskich kwalifikacjach z wynikiem a w przeszłości osiągnęła Mocna we wszelkich sprintach swego czasu była też Rikako Ikee, ale na ten moment nie ma jeszcze kwalifikacji na 50 metrów kraulem. Jak sami widzicie – mówimy o naprawdę “napakowanym” dystansie. Nie powinno nas to jednak zbytnio przejmować. Bo po prostu – żeby zdobywać medale igrzysk, nie tylko w pływaniu, trzeba się liczyć z mocną konkurencją. Na igrzyskach w Tokio wszystkie sprinterki będą patrzeć na siebie. To zresztą podejście Katarzyny Wilk-Wasick – nie rozglądać się na boki, tylko walczyć ze swoimi rekordami życiowymi. A jak one pękną, to i miejsce powinno być dobre. Tego się trzymajmy. I liczmy na to, że zacięte boje w Tokio zakończą się zdobyciem wymarzonego, pierwszego medalu olimpijskiego w polskim pływaniu od 2004 roku. KACPER MARCINIAK Fot.
YT. Chiński okręt podwodny z 3-osobową załogą wylądował na dnie Rowu Mariańskiego na głębokości 10 909 metrów. Okręt Fendouzhe pobił rekord kraju pod względem najgłębszego nurkowania z załogą. Wyprawa miała pomóc Chinom w zbadaniu obfitych zasobów naturalnych w głębinach morskich, pomagając naukowcom w opracowaniu
Zawody Pucharu Świata w Berlinie były bardzo udane dla reprezentantów Polski. W stolicy Niemiec biało-czerwoni aż siedem razy stawali na podium (sześć miejsc w pierwszej trójce było tydzień temu w Moskwie) i osiągnęli kilka wartościowych rezultatów. Szczególnie zaimponował Kacper Majchrzak, który za naszą zachodnią granicą w dwóch startach pobił dwa rekordy kraju. Najpierw poprawił najlepsze osiągnięcie w historii Konrada Czerniaka na 100 m stylem dowolnym ( ale prawdziwą siłę pokazał na dwa razy dłuższym dystansie. – Setka dała wiele powodów do optymizmu. W finale 200 m kraulem spróbuję zaatakować rekord kraju Pawła Korzeniowskiego (1: Mam nadzieję, że będę pierwszym Polakiem, który popłynie poniżej 1:42 – mówił nam po eliminacjach Majchrzak. Wieczorem udało mu się osiągnąć ten cel. Zawodnik Warty Poznań uzyskał czas 1: i zajął doskonałe drugie miejsce. Lepszy był tylko Węgier Dominik Kozma (1: W poniedziałek mieliśmy jednak więcej powodów do optymizmu. Po raz kolejny dobrze zaprezentował się Radosław Kawęcki. Nasz grzbiecista do zwycięstwa na 200 m stylem grzbietowym, dołożył jeszcze triumf na o połowę krótszym dystansie. Polak jako jedyny w stawce złamał barierę 50 sekund ( i po raz trzeci stanął na najwyższym stopniu podium w tegorocznym cyklu Pucharu Świata. Można tylko żałować, że 25-latek tak szybko nie pływał w mistrzostwach świata w Budapeszcie... Na koniec zmagań w Berlinie drugie miejsce zajęła jeszcze nasza sztafeta mieszana 4x50 m stylem dowolnym. Biało-czerwoni płynęli w składzie Konrad Czerniak, Paweł Juraszek, Aleksandra Urbańczyk i Anna Dowgiert). Drugiego dnia zawodów w Niemczech kibice zobaczyli dwa rekordy świata. Najlepsze osiągnięcia w historii poprawiły Katinka Hosszu (100 m stylem zmiennym) oraz Ranomi Kromowidjojo (50 m stylem dowolnym), która pokonała dotychczasową rekordzistkę w tej konkurencji Sarhę Sjöström. Kolejne zawody PŚ odbędą się Eindhoven (11– ale tam nasza kadra nie będzie startować. WYNIKI, 2. DZIEŃ ZAWODÓW PUCHARU ŚWIATA W BERLINIE (basen 25-metrowy) Kobiety – 100 m zm.: 1. KATINKA HOSSZU (Węgry) – rekord świata; 2. Sarah Sjöström (Szwecja) 3. Alia Atkinson (Jamajka) 200 m grzb.: 1. HOSSZU (Węgry) 2: 2. Emily Seebohm (Australia) 2: 3. Nadine Laemmler (Niemcy) 2: 50 m dow.: 1. RANOMI KROMOWIDJOJO (Holandia) – rekord świata; 2. Sjöström (Szwecja) 3. Cate Campbell (Australia) 6. Aleksandra Urbańczyk 16. Anna Dowgiert 30. Joanna Cieślak (wszystkie Polska) 100 m mot.: 1. HOSSZU (Węgry) 2. Ilaria Bianchi (Włochy) 3. Kimberly Buys (Belgia) 22. Cieślak (Polska) 1: 400 m dow.: 1. MIREIA BELMONTE (Hiszpania) 3: 2. Sarah Kohler (Niemcy) 4: 3. Mikkayla Sheridan (Austria) 4: 100 m klas.: 1. ATKINSON (Jamajka) 1: 2. Jenna Laukkanen (Finlandia) 1: 3. Fanny Lecluyse (Belgia) 1: Mężczyźni – 200 m mot.: 1. CHAD LE CLOS (RPA) 1: 2. Tom Shields (USA) 1: 3. Masayuki Unemoto (Japonia) 1: 9. Michał Poprawa (Polska) 1: 50 m klas.: 1. CAMERON VAN DER BURGH (RPA) 2. Fabio Scozzoli (Włochy) 3. Kirił Prigoda (Rosja) 25. Marcin Stolarski 38. Paweł Juraszek (obaj Polska) 200 m dow.: 1. DOMINIK KOZMA (Węgry) 1: 2. Kacper Majchrzak (Polska) 1: 3. Le Clos (RPA) 1: 29. Wojciech Wojdak (Polska) 1: 100 m grzb.: 1. RADOSŁAW KAWĘCKI (Polska) 2. Masaki Kaneko (Japonia) Paweł Sankowicz (Białoruś) 8. Tomasz Polewka 17. Jakub Skierka (obaj Polska) 400 m zm.: 1. PHILIP HEINTZ (Niemcy) 4: 2. Federico Turrini (Włochy) 4: 3. Ayrton Sweeney (RPA) 4: Sztafeta mieszana 4x50 m dow.: 1. HOLANDIA 1: 2. Polska (Konrad Czerniak, Juraszek, Urbańczyk, Dowgiert) 1: 3. Australia 1:
Faith Kipyegon pobiła i tak wyśrubowany rekord świata na 1500 m - po niesamowitym Kosmiczny rekord świata, stadion oszalał. Mistrzyni złamała kolejną barierę - Sport w INTERIA.PL
Holenderska pływaczka Marleen Veldhuis uzyskała czas 51,91 i pobiła rekord Starego Sontynentu podczas eliminacji na dystansie 100 metrów stylem dowolnym w pierwszym dniu mistrzostw Europy na krótkim basenie w chorwackiej Rijece. Poprzedni rekordowy wynik (52,14), gorszy o 0,23 s, również należał do Veldhuis, która odnotował go 18 listopada 2007 roku w Berlinie, podczas zawodów Pucharu PAP

Kobiety: Laura Bernat – 27.18 na 50 m dow. i 54. miejsce (odpadła w eliminacjach) Katarzyna Wasick – 24.51 na 50 m dow. i 4. miejsce (awansowała do półfinału) Kornelia Fiedkiewicz – 25.59 na 50 m dow. i 29. miejsce (odpadła w eliminacjach) Paulina Peda – 58.90 na 100 m mot. i 10. miejsce (awansowała do półfinału)

Co się stanie, kiedy najlepszy pływak od czasów Michaela Phelpsa otrzyma dostęp do zakazanej technologii? Jak szybko będzie w stanie pokonywać kolejne metry na basenie? Niedługo będziemy mogli się przekonać. Amerykanin Caeleb Dressel – w ramach wyzwania SUB-20 CHALLENGE – założy poliuretanowy strój wyprodukowany przez Speedo. I, jako pierwszy człowiek w historii, spróbuje zejść poniżej dwudziestu sekund na “pięćdziesiątkę” kraulem. To kolejny sportowy projekt, który ma na celu sprawdzenie, jak daleko sięgają granice ludzkich możliwości. Świeżo w pamięci mamy w końcu wyczyn Eliuda Kipchoge, który pod koniec 2019 roku złamał barierę dwóch godzin w biegu maratońskim. “INEOS 1:59” nie wzięło się jednak z niczego. Nowy trend? Jako pierwsze potencjał najlepszych sportowców świata, w tym przypadku biegaczy długodystansowych, postanowiło sprawdzić Nike. Amerykańska firma w 2016 roku wystartowała z projektem “Breaking2”, do udziału, w którym zaproszono trójkę zawodników. Nie tylko Kipchoge, ale także Lelisa Desisa oraz Zersenaya Tadese. Lekkoatleci zostali wyposażeni w najnowocześniejsze buty Vapor Fly Elite i ruszyli z przygotowaniami, które potrwały rok. Choć na przedsięwzięcie wyłożono prawdziwą fortunę, szacowaną na kilkanaście milionów dolarów, celu nie udało się osiągnąć. Kipchoge jako jedyny z trójki w ogóle zbliżył się do granicy dwóch godzin, ale i jemu zabrakło dwudziestu sześciu sekund. Niezły klops, prawda? Na szczęście człowiek, jak to ma w zwyczaju, uczy się na błędach. INEOS wyciągnęło wnioski z niepowodzenia Nike. I, obierając już znajomą ścieżkę, a także ulepszając to, co wymagało ulepszenia, zaprowadziło Kipchoge do sukcesu. Pod koniec 2019 roku kenijski biegacz został pierwszym człowiekiem na świecie, który na własnych nogach pokonał dystans maratoński w czasie poniżej dwóch godzin. Projekt Speedo, którego głównym bohaterem będzie Dressel, nie ma za sobą równie bogatej historii. Firma specjalizująca się w sprzęcie pływackim po prostu skontaktowała się z Amerykaninem i zaprosiła go do udziału w takim projekcie. A ten – przy aprobacie swojego trenera Gregga Troya – oznajmił, że się zgadza. What happens if you put the fastest swimmer on the planet in the original super suit…#Sub20in20 #TeamSpeedo #GlowAgain — Speedo (@speedo) December 5, 2020 – Ze wszystkich ludzi to właśnie Troy mnie do tego namówił. Kochał ten pomysł, a mi również się spodobał. Pomyślałem, że to może być dobra zabawa. Nigdy wcześniej nie miałem okazji ścigać się w “super stroju”, przed 2010 rokiem byłem za młody. Nie wiem, czego się spodziewać. Ale na pewno wynik będzie dobry – mówił sam Dressel w podcaście “SwimSwam”. Stroje poliuretanowe zostały zbanowane pod koniec 2009 roku. Od tamtego czasu pływacy zakładają na siebie tylko tekstylia, które – w przypadku panów – mogą sięgać maksymalnie od kolan do pępka. Dressel miał wówczas 13 lat, więc podobnie jak my – erę “gwiezdnych wojen” w światowym pływaniu poznał tylko z perspektywy trzeciej osoby. Ubierasz albo nie wygrywasz “Skóra rekina” – tak nazywano strój, w którym na przełomie XX i XXI wieku pływał Ian Thorpe, najlepszy zawodnik tamtych czasów. Australijczyk medale zgarniał seryjnie, czym już się wyróżniał. Od tłumu odstawał jednak też za sprawą ciemnego kombinezonu, który niemal w całości pokrywał jego ciało – zostawiając tylko miejsce na twarz oraz dolną część nóg. Wkrótce wielu jego rywali poszło tym śladem – i zaczęło “ukrywać” swoje torsy. Sposobów, aby osiągnąć przewagę w basenie, na przestrzeni lat powstawało sporo. I wykraczały one poza sam trening. Przykładowo – pełna depilacja. Ale to nic w porównaniu do wyścigu zbrojeń, który rozpoczął się właśnie od sukcesów Thorpe’a. Firmy zaangażowane w światowe pływanie zaczęły seryjnie wypuszczać coraz to nowsze stroje, które stanowiły gwarancję lepszych wyników. Chcąc czy nie chcąc – wszyscy pływacy, którzy pragnęli odnosić międzynarodowe sukcesy, musieli się do tego dostosować. I co chwilę testować nowe modele cudownych kombinezonów. Kolejny przełom nastąpił w 2008 roku. To wtedy Speedo – po wcześniejszych konsultacjach oraz współpracy z… NASĄ – wypuściło rewolucyjne stroje wykonane całkowicie z poliuretanu. Mówimy o prawdziwych zbrojach, które dawały wręcz komiczną przewagę nad osobami niebędącymi w nie odziane. Wkrótce inne firmy również zaczęły tworzyć stroje wyłącznie z tego materiału. Niech przemówią liczby – podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie zawodnicy zaprzyjaźnieni z poliuretanem zgarnęli… 94% złotych medali. Cóż, coś takiego odstawało od normy. Władze FINA, naciskane ze wszystkich stron, nie miały wyboru. Rozpoczęto śledztwo, które miało za zadanie sprawdzić, jak dużą przewagę dają super stroje i – ewentualnie – doprowadzić do ich zbanowania. Bo według większości – pływanie powinno być pływaniem, a nie Formułą 1. Czy nawet skokami narciarskimi. Argumenty przeciwników nowoczesnej technologii nie ograniczały się jednak tylko do tego. W strojach pływało się szybciej, owszem, ale również inaczej. Zawodnicy unosili się wyżej na wodzie, co dla niektórych było komfortowe, a dla innych – wręcz przeciwnie. Mówiono, że stroje promują pływaków gorszych technicznie i – przede wszystkim – sprinterów. A co w tym wszystkim najgorsze – trenerzy stopniowo nie układali treningów pod zawodnika, tylko starali się wyciągnąć jak najwięcej z nowinek technologicznych. Początkowo jednak władze światowej federacji pływackiej podchodziły do tematu bardzo ostrożnie. Dochodziło do sytuacji, w których zabraniali korzystać z jednych strojów, ale w innych, również poliuretanowych, nie widzieli nic złego. Koniec końców przed mistrzostwami świata w Rzymie w 2009 roku zalegalizowali kontrowersyjny sprzęt, dając wszystkim pływakom zielone światło na jego używanie. W kuluarach mówiło się jednak, że może dojść do zmiany tej decyzji – bo FINA potrzebowała więcej czasu na wydanie wyroku. Zwyczajnie nie chciano wywracać rywalizacji do góry nogami tuż przed tak ważnymi zawodami. Postępowanie federacji nie obyło się jednak bez fali krytyki, również ze strony samych zawodników. Mark Foster, jeden z weteranów światowych basenów, nie przebierał w słowach: – Mistrzostwa świata będą wojną strojów. Pływanie straciło swój blask. Chciałbym, żeby ten sport wrócił do korzeni, do dawnych kąpielówek, ale to się nie stanie. Sprawy zaszły za daleko. To biznes, za dużo pieniędzy jest w grze. Według mnie stroje pływackie to coś jak sterydy. Rekord świata na 50 metrów kraulem poprawił się o pół sekundy. Ja próbowałem zbić jedną dziesiątą przez wiele lat. Wystarczyło założyć nowy strój i od razu jesteś o pół sekundy szybszy. Brytyjczyk podkreślał też, że za lepszymi wynikami (w latach 2008-2009 padło… grubo ponad sto rekordów świata w przeróżnych konkurencjach i przedziałach wiekowych) wcale nie stoją jego koledzy po fachu. – To nie zasługa pływaków, tylko strojów. Stroje robią różnice i jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to kłamie. Niektórzy powiedzą, że są dobre dla pływania, ponieważ cały czas padają rekordy świata. Ja myślę, że to robienie sobie żartów ze sportu. Do rewolucji nawoływała też największa gwiazda sportów olimpijskich. Michael Phelps nie zdecydował się na podobną tyradę co Foster, ale oznajmił stanowczo: – Niech pływanie będzie z powrotem pływaniem. A w pewnym momencie zaczął odmawiać startów, dopóki FINA nie weźmie sobie uwag pływackiego środowiska do siebie. Pod koniec 2009 roku nowoczesne stroje zostały kompletnie wycofane z rywalizacji. Miała rozpocząć się nowa era pływania. Według wielu – znacznie wolniejsza era. Z dużej chmury… mały deszcz? Stroje to nie sterydy, ale również dają niesprawiedliwą oraz niezaprzeczalną przewagę. Jeśli odstawisz jedno czy drugie – nie będziesz w stanie osiągać równie dobrych wyników, co wcześniej. Brzmi logicznie, prawda? Nie ma się zatem co dziwić, że tuż po 2010 roku – w powszechnej opinii – atakowanie rekordów ustanowionych w czasach super strojów wydawało się niemożliwe. Pierwszą wielką imprezą, podczas której pływacy musieli radzić sobie bez technologicznego wsparcia, były mistrzostwa świata w 2011 roku w Szanghaju. Przed ich rozpoczęciem minął okres osiemnastu miesięcy od ostatniego rekordu globu na olimpijskim basenie. – Musimy przygotować się na długie czekanie. Pobicie rekordów w sprintach to kwestia przynajmniej dekady – mówił wówczas Milorad Kavić, wielki rywal Phelpsa. W tej sytuacji FINA zaczęła nawet zastanawiać się nad utworzeniem dwóch tabel z wynikami – w poliuretanowych strojach i bez nich. Ale ani do tego, ani do kompletnego wymazania nadmuchanych rekordów nie doszło. Zawodnicy, którzy pragnęli zapisać się na kartach historii, byli skazani tylko na siebie. Przede wszystkim mowa o mężczyznach, bo przecież w przypadku pań – stroje, choć wyłącznie teksykalne, wciąż opinały sporą objętość ich ciała (choć po 2010 roku zawodniczki musiały mieć odkryte plecy). Wspomniane zawody w stolicy Chin przyniosły jednak odrobinę optymizmu. Zawodnikom udało się ustanowić dwa najlepsze wyniki wszech czasów. Ich autorami byli Sun Yang oraz Ryan Lochte. Warto jednak podkreślić, że akurat Chińczyk rozprawił się z czasem z… 2001 roku. Ale już Amerykanin – faktycznie pokazał, że istnieje życie bez poliuretanu. Poprawił swój własny rekord świata z 2009 roku o dziesięć setnych sekundy. W kolejnych latach większość starych rekordów wciąż trzymała się twardo, ale niektóre faktycznie padały. Choćby w 2014 roku Chad Le Clos oraz Katinka Hosszu rozprawili się z dwoma wynikami na krótkich dystansach (kolejno 100 metrów delfinem oraz 100 metrów grzbietowym, na 25-metrowym basenie). Rok później Węgierka zgarnęła kolejny rekord, dołączyły do niej też Sarah Sjostrom oraz Katie Ledecky. Natomiast igrzyska w Rio de Janeiro jasno pokazały, że w tym sporcie granice tak naprawdę nie istnieją. Już w pierwszych dniach olimpijskich zmagań pływacy trzykrotnie stawali się najszybsi w historii. Adam Peaty na 100 metrów klasykiem, Hosszu na 400 metrów stylem zmiennym oraz australijska sztafeta na 4×100 dowolnym. Czy teorie typu “rekordy w super strojach są nieosiągalne” można było odłożyć między bajki? W dużej mierze tak. Choć parę wyników do dzisiaj budzi prawdziwą grozę. Sztandarowym przykładem jest wyczyn Chinki Liu Zige, która w 2009 roku, podczas mistrzostw kraju, przepłynęła dystans 200 metrów delfinem (na którym niegdyś najlepsza była Otylia Jędrzejczak) w czasie 2:01,81. Od momentu, kiedy stroje poliuretanowe zostały zakazane – nikt się do niej nie zbliżył. Ba, pływaczki mają nawet problem, aby dobić do granicy dwóch minut i pięciu sekund. Przytoczmy czas złotej medalistki z igrzysk w Rio – Mireia Belmonte wygrała z wynikiem… 2:04,82. Piekielne wyśrubowane są też rekordy panów w stylu dowolnym. 50 metrów, 100 metrów, 200 metrów, 400 metrów, 800 metrów – na tych dystansach najszybciej pływało się właśnie w niesławnym 2009 roku. Wyjątek stanowi wyścig na 1500 metrów kraulem, ale w nim historyczny wynik (z 2012 roku) należy do wspomnianego Suna Yanga, który w czasie swojej kariery dwukrotnie został przyłapany na dopingu. W marcu tego roku zdyskwalifikowano go… na osiem lat. Trudno po prostu ufać jego wcześniejszym sukcesom. Nie ma łatwo. Niektóre – sztucznie napompowane – czasy mają się naprawdę dobrze i wciąż czekają na pogromcę. Nie zmienia to jednak faktu, że świat pływania zrobił w ostatnich latach niesamowity progres i – tak naprawdę – każda kolejna impreza może przynieść fajerwerki. Rekordy rekordów. A już szczególnie, kiedy do basenu wskakuje Caeleb Dressel. Człowiek na misji – Caeleb jest niesamowity, to inna galaktyka. On pływa, jakby był z kosmosu! – mówił nam parę tygodni temu o Amerykaninie Kacper Majchrzak, polski pływak i medalista mistrzostw Europy, który miał okazję współzawodniczyć z nim podczas International Swimming League. Fenomen Dressela jest niezaprzeczalny. Do tego, że obecnie nie znajdziemy lepszego pływaka, nie trzeba nikogo przekonywać. Do tego, że od momentu, kiedy karierę zakończył Phelps, to właśnie on jest królem basenów – również. Ma zaledwie 24 lata, ale już trzynaście złotych medali mistrzostw globu. Mówi się, że nikt w historii nie był równie szybki na pierwszych piętnastu metrach, co on. Do wody wbija się jak pocisk i kiedy się z niej wynurza, z łatwością zyskuje zauważalną przewagę nad resztą stawki. W 2019 roku pobił rekord świata Michaela Phelpsa w wyścigu na 100 metrów stylem motylkowym. Uzyskał czas 49,50 – o 0,32 lepszy od odzianego w super strój rodaka. W listopadzie tego roku przy swoim nazwisku zapisał kolejne cztery rekordy. Jeden z nich – na 50 metrów kraulem (krótki basen). Ten dystans – podczas imprezy w Budapeszcie – pokonał w zaledwie 20,16 sekundy. Jego kolejnym celem będzie urwanie z tego czasu – przynajmniej – siedemnastu setnych. Powstaje jednak pytanie – czy Dressel faktycznie potrzebuje poliuretanowego stroju? Może dałby radę rozprawić się z dwudziestoma sekundami i bez niego? Bardzo możliwe, ale to na dobrą sprawę bez znaczenia. Eksperyment, w którym weźmie udział Amerykanin, pokaże, jak szybki byłby najlepszy pływak na świecie, gdyby cofnąłby się o jedenaście lat w czasie. Do ery “gwiezdnych wojen”. Niektórzy woleliby wymazać ją z pamięci, ale fakt faktem – odpowiedź na powyższe pytanie poznamy już w czwartek. KACPER MARCINIAK Fot.
W 2018 roku rekord mistrzostw świata na 100 metrów stylem klasycznym czasem 56.01 ustanowił Cameron van der Burgh. Tym razem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich szybciej popłynęli wszyscy
Przebojem wdarł się do światowej czołówki. W juniorskich kategoriach niemal nie istniał Urodził się z Izraelu, ale pływać zaczął w Polsce. Wierny jednemu trenerowi od 18 lat Szkoleniowiec obiecał mu, że będzie najszybszym pływakiem świata. Celuje w rekord świata Falstart na igrzyskach Kiedy zimą 2015 roku po raz pierwszy wystąpił w finale mistrzostw Polski, niewielu chyba zwróciło uwagę na wychowanka trenera Andrzeja Wojtala z MKS 9 Dzierżoniów. Trudno się jednak dziwić, skoro zajął w nim dziewiąte miejsce. Gdy jednak został wicemistrzem Polski, przegrywając tylko z Konradem Czerniakiem, ale wypełniając przy tym minimum na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, niektórzy uznali to za wybryk natury. Tymczasem Juraszek, który słabo spisał się w Brazylii, pokazuje, że może być przyszłością polskiego pływania. – Na igrzyskach wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, a kiedy stanąłem na słupku i zobaczyłem tłumy, to trochę zamieszało to w głowie. Tak sobie wówczas pomyślałem: Panie sędzio, może poczekać jakieś trzy minutki, żebym ochłonął. Nikt nie poczekał – wspominał występ w Rio de Janeiro, który skończył na 25. pozycji, w rozmowie z – To były moje pierwsze duże zawody. Od razu zostałem rzucony na głęboką wodę. Nie wytrzymała głowa. Przygotowania też nie poszły po mojej myśli. Z takich sytuacji trzeba wyciągać wnioski, a wtedy pójdzie się do przodu – dodał. Zobacz także: Słaby junior Kilka tygodni przed igrzyskami wywalczył swój pierwszy w karierze medal. Został wicemistrzem Polski na 50 metrów. Jako junior nigdy się nie wyróżniał. Nie odnosił sukcesów. Medale nie były jednak dla niego ważne. Liczył się rekord życiowy. Taką filozofię wpoił mu do głowy trener Wojtal. – W juniorach nie osiągałem żadnych sukcesów. W pewnym momencie przestałem nawet jeździć na mistrzostwa Polski. Podchodziłem do tego na tej zasadzie, że jeżeli tam nic więcej nie osiągam, to nie ma sensu w nich startować. Trzymałem się okręgowych zawodów i tam się sprawdzałem. Po co miałem się męczyć, skoro zajmowałbym odległe lokaty. Nie widziałem w tym sensu – tłumaczył Juraszek. – Mój trener od początku zakłada, że zawodnik musi osiągać wyniki w imprezach seniorskich. Dlatego to przygotowanie jest rozłożone na wiele lat. Nie ma napalania się na wyniki w młodszych kategoriach. Cały czas przygotowujemy się zatem w spokoju, prosząc o cierpliwość i zapowiadając, że wyniki na pewno przyjdą. Pewnie, że w pewnym wieku chciałoby się już osiągać dobre rezultaty, ale wiem, że trzeba czekać cierpliwie – dodał. W pewnym momencie chciał nawet coś zmienić w swoim życiu sportowym, ale ostatecznie pozostał wierny trenerowi. – U nas w pływaniu wymaga się wyników dość wcześnie. Wielu nie wytrzymuje presji. Jeśli nie ma wyników, to włączają się w to rodzice, którzy często doradzają porzucenie sportu. W ten sposób po maturze mało kto pływa. Paweł nie miał zacięcia do nauki, dlatego został u mnie i to był jego plus. Powtórzyło się to, co mówiłem. Nie trzeba robić dużej objętości treningowej, ale potrzeba mądrej głowy do tego. Nigdy nie wymagałem od swoich podopiecznych medalu. Zawsze byłem zwolennikiem tego, by pływać tak, żeby robić życiówki. I to się sprawdza. Najpierw trzeba myśleć o życiówce, a potem o medalu – opowiadał trener Wojtal w rozmowie z – Wszystko idzie według planu perspektywicznego, jaki mu założyłem. Zapowiedziałem mu, że jeżeli będzie przestrzegał mojego planu, to będzie czynił systematyczny progres. I tak jest, choć czasami może w tym przeszkodzić kontuzja czy choroba – dodał szkoleniowiec, który prowadzi Juraszka od 18 lat. Urodzony w... Izraelu Ten wskoczył do basenu w wieku czterech lat. Oczywiście było to w Dzierżoniowie. To było zaraz po powrocie z Izraela, gdzie się... urodził. Wszystko dlatego, że rodzice wyjechali tam za pracą. Po roku przyszedł na świat. Do pływania trzeba go było mocno zachęcać. – Mama, żeby mnie przekonać do pływania dała mi jasno do zrozumienia, że jeżeli nie będę pływał, to nie mam co liczyć na słodycze, a wiadomo, że w wieku czterech lat słodycze odgrywają ogromną rolę w życiu tak młodego człowieka. Musiałem się więc zgodzić – śmiał się Juraszek. Sił w tej dyscyplinie próbowała jego siostra, kuzynka i kuzyn. Ten ostatni – Andrzej Dubiel – był nawet w kadrze Polski. Był wicemistrzem Europy juniorów w 2006 roku. Potem wyjechał do USA, gdzie był kapitanem drużyny na uniwersytecie w Pittsburghu. – W wieku czterech lat trafiłem pod skrzydła trenera Andrzeja Wojtala, z którym jestem związany do dziś. Trenuję od 18 lat. Można zatem powiedzieć, że moja sportowa kariera osiągnęła dojrzałość – śmiał się Juraszek. – To zawsze był bardzo drobny zawodnik, ale od razu było widać, że jest piekielnie szybki. Na takie osoby pedagodzy mówią ADHD. Trenujemy już razem 18 lat, ale przyzwyczaił się do mnie. Zresztą mam wielu wychowanków, których zacząłem szkolić już w przedszkolu – wtrącił Wojtal. Trener obiecał mu, że będzie najszybszy na świecie 22-latek miał problemy z tym, by wybić się w młodszych grupach wiekowych, bo dość późno nastąpił u niego rozwój fizyczny. – Wychodząc z gimnazjum miałem 152 centymetry wzrostu i ważyłem 38 kilogramów. Z takimi warunkami ciężko się było ścigać. Teraz mam 185 cm i ważę 72 kg. Dalej jestem chudy i jeszcze trochę mi brakuje. To jednak nie przeszkadza w szybkim pływaniu. Staram się zwiększać masę mięśniową, ale nic na szybko. To jest praca kroczek po kroczku. Mam szybkie trawienie. Jestem ektomorfikiem, dlatego z tą waga nie jest lekko. Poza tym kilka razy w tygodniu chodzę na siłownię, na której trenuję po pięć godzin, więc ciężko jest utrzymać tę wagę, nie mówiąc o przytyciu – przyznał Juraszek, który przez wiele lat na treningi do Dzierżoniowa dojeżdżał po kilka razy dziennie autobusem z Ostroszowic, gdzie mieszkał. Wiele razy w ciągu dnia pokonywał zatem odległość 15 kilometrów tam i z powrotem. To mu jednak nie przeszkadzało. Miał bowiem jasno nakreślony cel. – Trener od początku zawsze mi powtarzał, że będę kiedyś najszybszym człowiekiem na świecie. I ja mu ufałem. Dążyłem do tego, choć pewnie bywały chwile zwątpienia i nie chciało się pójść na trening. Kiedy jednak ciągle jest progres i biję się życiówki, to ta motywacja szybko wracała – mówił Juraszek. – Obiecałem Pawłowi, że będzie kiedyś najszybszym pływakiem na świecie. To było tak trochę z przekory, żeby zmusić go do pracy, ale z tych słów się nie wycofuję – dorzucił trener Wojtal. Kiedy pobił rekord Polski Konrada Czerniaka, nie był tym zaskoczony. – Byłem przygotowany na tak szybkie pływanie. Chciałem uzyskać 21,69 sek., a wyszło o 0,01 szybciej – przyznał. Na początku lipca Juraszek pokazał, że w Budapeszcie będzie się zaliczał do grona czołowych zawodników na 50 m kraulem. Na zawodach we francuskim Chartres zajął trzecie miejsce. Niewiele przegrał z rekordzistą świata Brazylijczykiem Cesarem Cielo Filho. Uzyskał czas 22,13 sek. – To oznacza, że mam rezerwy. Na tych zawodach popłynąłem tyle, ile pływałem w szczycie formy w ubiegłym roku, choć byłem po ciężkiej siłowni i treningach. Do tego to był basen na otwartym powietrzu, gdzie nie sprzyjała pogoda – opowiadał Juraszek. Po tym, co pokazał we Francji, można było śmiało stwierdzić, że stać go będzie na zbliżenie się do rekordu kraju. – Wiadomo, że na takie imprezy jedzie się z tą myślą, by wygrywać. To są moje marzenia, ale dla mnie najważniejsze są wyniki. Chcę się poprawiać z sezonu na sezon. Jeżeli nie będzie życiówki na mistrzostwach świata, to znaczy, że coś poszło nie tak i trzeba będzie coś zmieniać. Jeżeli będzie życiówka, to będę zadowolony – mówił nasz pływak jeszcze przed mistrzostwami świata. Na czempionacie w Budapeszcie spisywał się znakomicie. W eliminacjach i półfinale popłynął niewiele gorzej od życiówki, by w finale zająć piąte miejsce ze znakomitym czasem – 21,47 sek. Do medalu zabrakło 0,04 sek. – Zaraz po mistrzostwach Polski napisałem sobie na karteczce, że na mistrzostwach świata uzyskam wynik 21,48 sek. I znowu cel ten poprawiłem o 0,01 sek. – przyznał 22-latek. Poprawić nogi Juraszek cały czas zdaje sobie sprawę z tego, że ma wiele do poprawy. Musi na pewno zwiększyć muskulaturę, ale też czeka go intensywna praca nad nogami. – Mam wiele rzeczy do poprawy. Mam mocne nogi, ale nie na tyle, ile bym chciał. Co z tego, że mam dobry start, skoro nogi pod wodą są słabe. Zawsze tracę na pierwszych metrach, ale potem przeganiam rywali. Na siłowni robię może 20–30 procent tego, co jestem w stanie robić. Trzeba jednak krok po kroku się poprawiać. Na spokojnie. Nie chciałem już skupiać się nad tym przed mistrzostwami świata, żeby nie przekombinować. Co by mi dało, gdybym zdobył medal na dużej imprezie, a potem organizm by nie wytrzymał. Jestem w gazie i chciałbym wykorzystać tę swoją szansę i wycisnąć, ile się da. Przede mną jeszcze wiele imprez mistrzostw świata i Europy. Celem dla mnie są też igrzyska w Tokio, a kto wie, może też kolejne w 2024 roku – powiedział zawodnik MKS 9 Dzierżoniów. Celem – rekord świata Podopieczny trenera Wojtala ma też wielki cel: – Nie ukrywam, że celuję w takie wyniki, które mogłyby być rekordami świata. W ciągu dwóch lat, jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, powinienem pobić ten rekord. Ciężko jednak na razie spekulować, choć mentalnie szykuję się już do tego wydarzenia. Czuję się mocny psychicznie i znam swoją wartość. Juraszek wszystko podporządkowuje pływaniu. Nie studiuje, bo – jak sam mówi – nie ma na to czasu. Chce po prostu jak najlepiej wykorzystać pięć minut swojego życia, jakim jest kariera sportowa. – Nie mam nawet czasu zająć się sobą. Taki jednak jest sport. Jeżeli coś się chce w nim osiągnąć, to trzeba mu się poświęcić w stu procentach. Warto to robić, żeby spełniać marzenia, zaistnieć w historii pływania, by zapamiętano na długo moje nazwisko. Każdy wolny czas spędzam na odsypianiu. Zdarzy się, że wybiorę się gdzieś ze znajomymi – przyznał. Zmartwiony remontem basenu Nasz najszybszy pływak martwi się jednak bardzo zapowiadaną modernizacją basenu w Dzierżoniowie. To 90-letni obiekt. Remont ma trwać kilkanaście miesięcy, ale nigdy nie wiadomo, czy się nie przeciągnie. To będzie się wiązało z treningami w innych miejscowościach, gdzie są też przecież szkoły i kluby. – Nikt nam przecież specjalnie nie zwolni miejsca – martwi się Juraszek, który zdradził, że specyficzne walory basenu w Dzierżoniowie powodują, że świetnie nadaje się do treningu sprinterskiego. Potwierdza to trener Wojtal: – Od 2000 roku nie jeździłem na żadne zgrupowania na długim basenie. Wszystko pływałem na krótkim. I okazuje się, że więcej medali zdobywałem na długim niż na krótkim. Żaden z kolegów trenerów-naukowców nie potrafił tego wytłumaczyć. Przyjechał kiedyś do mnie kolega z Norwegii i od razu powiedział, że zazdrości mi tego basenu. Jego specyfika spowodowała, że mogłem do takich wyników doprowadzić Pawła. Nie ma już takich basenów. Od progu basenu do lustra wody jest 65 centymetrów. W tej chwili buduje się już baseny przelewowe. Lustro wody jest równo z posadzką. Na tym basenie liny służą tylko do grodzenia toru, a nie do tłumienia fal. Uważam, że to bzdura. Zawodnik powinien pływać w każdych warunkach. Na tym basenie mogę ze sprinterami robić cuda. Zabrakło dla niego miejsca w programie Team 100 Juraszek i jego trener są też zniesmaczeni tym, że w programie rządowym Team 100 zabrakło dla niego miejsca, choć zajmuje wysokie miejsce na światowych listach. To samo zresztą spotkało Wojciecha Wojdaka, który w Budapeszcie został wicemistrzem świata na 800 metrów stylem dowolnym. Juraszek liczy, że pomoże odwołanie, bo mają zostać uwolnione jakieś dodatkowe środki. Na razie jednak pozostaje mu się utrzymywać ze środków, jakie przeznacza na jego szkolenie miasto, a także środków gminy. Stara się o sponsorów, ale jest bardzo ciężko. Pociesza się jednak tym, że jak zacznie osiągać wyniki, to przyjdą też za tym pieniądze.
Y5IAGq. 31 139 52 72 264 176 309 240 450

rekord świata na 25 metrów kraulem